Jednorazowe maseczki Love Nature od Oriflame - Purifying Apple & Nourishing Cocoa
534.
Dzisiaj zapraszam na słów kilka o nowych maseczkach od Oriflame, które niedawno pojawiły się w katalogu.
Wspominałam już o nich przy okazji postu z nowościami >tu<.
Na początek kupiłam dwie. Zawsze szukam czegoś co oczyści moją skórę, więc pierwsza jaką włożyłam do koszyka to oczyszczająca z jabłkiem, a że była lepsza cena za dwie to dobrałam jeszcze odżywczą z kakao.
Jak moje wrażenia po jednym użyciu?
O tym przeczytacie w dalszej części wpisu ;)
Zacznę od tego, że obie wyglądają tak samo. Różnią się tylko szatą graficzną, jedna zielona, a druga brązowa.
Obie zamknięte w małych kartonikach. Same maski znajdują się w plastikowych pudełeczkach, z przeźroczystych z wieczkiem.
Mój synek jak je zobaczył to powiedział, ale fajne sosy ;) Takie jak w KFC ;)
Pojemność każdej z nich to 10 ml
Pierwszą jaką użyłam była jabłkowa.
Dokładna nazwa:
Love Nature
Clay Mask all skin types
Purifying apple
Nie mogłam się jej doczekać, więc po południu czym prędzej zmyłam makijaż i umyłam twarz żelem tak jak zawsze.
Po otwarciu wieczka poczułam przepiękny jabłkowy zapach, słodki, delikatny, bardzo przyjemny.
Konsystencja lekka, łatwa w rozprowadzaniu na skórze.
Zaczęłam ją nakładać i już po paru sekundach bardzo zaczęła mnie piec skóra. Pomyślałam, że przez to, że mam skórę podrażnioną od wycierania chusteczkami (miałam katar). Jednak kiedy nałożyłam na czoło również czułam pieczenie.
Dałam jej kilka minut.
Całkowity czas jaki powinnam ją trzymać to 10 minut, nie dałam rady jednak tyle wytrzymać :(
Zmyłam.
Zanim nałożyłam ją do końca wpadłam na pomysł, żeby zostawić trochę w opakowaniu i przetestować na moim mężu. Myślałam, że tylko u mnie może występuje pieczenie.
Jak tylko mąż się nawinął kazałam mu wypróbować.
U niego także pojawiło się pieczenie, ale nie aż tak duże i wytrzymał nawet dłużej niż 10 min.
Ale, ale.... żeby ją trochę obronić, to muszę przyznać, że nawet po tak krótkim czasie jaki miałam ją nałożoną, po zmyciu zauważyłam wyraźne oczyszczenie skóry. Była gładka i taka domyta. Niestety również zaczerwieniona, jednak to szybko zniknęło i później już cieszyłam się tylko gładką cerą :)
Nic na drugi dzień nie wyskoczyło. Nie zapchała.
Mam co do niej mieszane uczucia, bo z jednej strony szczypało, a z drugiej działa. Może takie delikatne pieczenie ma być, bo ona wtedy działa. Nie zrobiła mi na tyle krzywdy żeby całkowicie z niej zrezygnować. Jak wyleczę nos to chyba wypróbuję ją jeszcze raz.
A Wy miałyście tę maskę?
Druga tym bardziej mnie ciekawiła, po eksperymencie z pierwszą ;)
Dokładna nazwa:
Love Nature
Creamy Mask all skin types
Nourishing Cocoa
Użyłam ją za kilka dni (dwa może trzy), bo chciałam sprawdzić czy tamta mnie zapcha. Nic takiego się nie zadziało.
Ta "brązowa" bardzo ładnie pachnie, ma fajną kremową konsystencję.
Po nałożeniu również czułam szczypanie, ale dużo lżejsze niż przy poprzedniej masce, a skóra nie była zaczerwieniona po zmyciu.
Zmywa się bardzo lekko.
Po osuszeniu skóra faktycznie była odżywiona i fajnie nawilżona.
Nie zapchała ani też nie podrażniła mimo tego, że czułam szczypanie.
Podsumowując:
Mam mieszane uczucia co do tych masek.
Z jednej strony sprawdziły się, a z drugiej jak czuje się szczypanie na skórze to jest to reakcja odbierana jako ta "zła" i zawsze zapala się taka lampka "Czy może lepiej ją zmyć?"
Chyba wypróbuję je jeszcze raz i wtedy będę wiedziała czy warto do nich wracać czy lepiej dać sobie spokój.
Miałyście?
Dajcie znać jak u Was się sprawdziły :)
Miłej soboty :)
Witajcie
Dzisiaj zapraszam na słów kilka o nowych maseczkach od Oriflame, które niedawno pojawiły się w katalogu.
Wspominałam już o nich przy okazji postu z nowościami >tu<.
Na początek kupiłam dwie. Zawsze szukam czegoś co oczyści moją skórę, więc pierwsza jaką włożyłam do koszyka to oczyszczająca z jabłkiem, a że była lepsza cena za dwie to dobrałam jeszcze odżywczą z kakao.
Jak moje wrażenia po jednym użyciu?
O tym przeczytacie w dalszej części wpisu ;)
Zacznę od tego, że obie wyglądają tak samo. Różnią się tylko szatą graficzną, jedna zielona, a druga brązowa.
Obie zamknięte w małych kartonikach. Same maski znajdują się w plastikowych pudełeczkach, z przeźroczystych z wieczkiem.
Mój synek jak je zobaczył to powiedział, ale fajne sosy ;) Takie jak w KFC ;)
Pojemność każdej z nich to 10 ml
Pierwszą jaką użyłam była jabłkowa.
Dokładna nazwa:
Love Nature
Clay Mask all skin types
Purifying apple
Nie mogłam się jej doczekać, więc po południu czym prędzej zmyłam makijaż i umyłam twarz żelem tak jak zawsze.
Po otwarciu wieczka poczułam przepiękny jabłkowy zapach, słodki, delikatny, bardzo przyjemny.
Konsystencja lekka, łatwa w rozprowadzaniu na skórze.
Zaczęłam ją nakładać i już po paru sekundach bardzo zaczęła mnie piec skóra. Pomyślałam, że przez to, że mam skórę podrażnioną od wycierania chusteczkami (miałam katar). Jednak kiedy nałożyłam na czoło również czułam pieczenie.
Dałam jej kilka minut.
Całkowity czas jaki powinnam ją trzymać to 10 minut, nie dałam rady jednak tyle wytrzymać :(
Zmyłam.
Zanim nałożyłam ją do końca wpadłam na pomysł, żeby zostawić trochę w opakowaniu i przetestować na moim mężu. Myślałam, że tylko u mnie może występuje pieczenie.
Jak tylko mąż się nawinął kazałam mu wypróbować.
U niego także pojawiło się pieczenie, ale nie aż tak duże i wytrzymał nawet dłużej niż 10 min.
Ale, ale.... żeby ją trochę obronić, to muszę przyznać, że nawet po tak krótkim czasie jaki miałam ją nałożoną, po zmyciu zauważyłam wyraźne oczyszczenie skóry. Była gładka i taka domyta. Niestety również zaczerwieniona, jednak to szybko zniknęło i później już cieszyłam się tylko gładką cerą :)
Nic na drugi dzień nie wyskoczyło. Nie zapchała.
Mam co do niej mieszane uczucia, bo z jednej strony szczypało, a z drugiej działa. Może takie delikatne pieczenie ma być, bo ona wtedy działa. Nie zrobiła mi na tyle krzywdy żeby całkowicie z niej zrezygnować. Jak wyleczę nos to chyba wypróbuję ją jeszcze raz.
A Wy miałyście tę maskę?
Druga tym bardziej mnie ciekawiła, po eksperymencie z pierwszą ;)
Dokładna nazwa:
Love Nature
Creamy Mask all skin types
Nourishing Cocoa
Użyłam ją za kilka dni (dwa może trzy), bo chciałam sprawdzić czy tamta mnie zapcha. Nic takiego się nie zadziało.
Ta "brązowa" bardzo ładnie pachnie, ma fajną kremową konsystencję.
Po nałożeniu również czułam szczypanie, ale dużo lżejsze niż przy poprzedniej masce, a skóra nie była zaczerwieniona po zmyciu.
Zmywa się bardzo lekko.
Po osuszeniu skóra faktycznie była odżywiona i fajnie nawilżona.
Nie zapchała ani też nie podrażniła mimo tego, że czułam szczypanie.
Podsumowując:
Mam mieszane uczucia co do tych masek.
Z jednej strony sprawdziły się, a z drugiej jak czuje się szczypanie na skórze to jest to reakcja odbierana jako ta "zła" i zawsze zapala się taka lampka "Czy może lepiej ją zmyć?"
Chyba wypróbuję je jeszcze raz i wtedy będę wiedziała czy warto do nich wracać czy lepiej dać sobie spokój.
Miałyście?
Dajcie znać jak u Was się sprawdziły :)
Miłej soboty :)
oj, ja mam wrażliwą skórę i jak czytam o pieczeniu i szczypaniu to jednak sobie odpuszczę
OdpowiedzUsuńNie skuszę się na te maseczki, składy nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na najnowsze wpisy
- kosmetycznie studentkazarzadzania.blogspot.com
- lifestylowo wtrybieoffline.blogspot.com
U mnie też się nie sprawdziły. Miałam podobnie jak Ty pewnie dlatego, że mam dosyć wrażliwą skórę.
OdpowiedzUsuńMnie raczej by podrażniło. 😊
OdpowiedzUsuńSkoro odczuwasz dyskomfort szczypania i pieczenia to jednak się nie zdecyduję 🤔
OdpowiedzUsuńForma opakowania fajna, ale zupełnie mnie nie ciekawią, tym bardziej przy tym szczypaniu.
OdpowiedzUsuńJak tylko mnie coś szczypie od razu ściągam- boję się podrażnień. Widać te maseczki są dla mniej wrażliwej skóry. Ja nie będę jednak ryzykować...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Hihihi no w sumie wygladaja jak sosy ;) Bardzo fajne sa widze i maja przyjemna szate graficzna :D
OdpowiedzUsuńPowiem szczerez, że zaciekawiły mnie one i mają takie inne opakowania.
OdpowiedzUsuńwww.natalia-i-jej-świat.pl
Ten efekt szczypania mnie nie zachęca.
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że Oriflame ma w ofercie takie maseczki, chętnie sprawdzę je na swojej buźce :)
OdpowiedzUsuńMam wszystkie rodzaje tych maseczek, testy przede mną. Trochę niepokoję się tym pieczeniem...
OdpowiedzUsuńJak wypróbujesz to koniecznie daj znać jak się u Ciebie sprawdziły :) Jak bardzo będą szczypały to zmyj ;)
UsuńRaczej nie jest to dla mojej skóry
OdpowiedzUsuńSzkoda, że pojawiło się to szczypanie. Może kupię te maseczki i sprawdzę jak to będzie u mnie.
OdpowiedzUsuńBardzo by było fajnie jakby mogła z kimś jeszcze się skonsultować :)
UsuńSzkoda, ze się nie sprawdziły, bo już miałam ochotę je spróbować.
OdpowiedzUsuńtrochę dziwne, że maseczki szczypały, ja już bym po tę drugą nie sięgnęła :P
OdpowiedzUsuńale one tak ładnie pachną i mają fajną konsystencję, że aż szkoda mi było spisać na straty od razu ;)
UsuńWidziałam je, ale jeszcze ich nie miałam, jakoś tak sceptycznie do nich podeszłam :P
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis :)
OdpowiedzUsuńSkusiłam się sama na te maski i generalnie konsystencja super, zapach też może być ale nie zobaczyłam na mojej twarzy żadnej poprawy po pierwszym razie. Ale dam im jeszcze szansę.
OdpowiedzUsuńNie używałam, ale rozważam sprawdzenie tej jabłkowej. Mam nadzieję, że u mnie nie pojawi się szczypanie.
OdpowiedzUsuńNie dla niestety orflame mnie uczula
OdpowiedzUsuń