Bluszcz Anna H. Niemczynow - Moja recenzja

 

 Witajcie


Nie tak dawno pisałam o moim pierwszym spotkaniu z twórczością Pani Ani. Podszepty podpowiadały bym z biblioteki wzięła Ciche Cuda. Urzekły, zachwyciły i kazały czytać więcej książek autorki. Nim skończyłam Ciche Cuda, w domu miałam już egzemplarz Słów wdzięczności. Czytam je prawie codziennie, nie spiesząc się. To wyjątkowa lektura, którą można czytać powoli i rozważać to co w niej znajdziemy.

 

Bluszcz Anna H. Niemczynow - Moja recenzja

 

Te dwie książki są niczym drogowskazy w naszym życiu, napełniają nadzieją na lepsze jutro mimo przeciwności. To poradniki o tym jak szukać dobra w naszym życiu. 

Uwielbiam czytać książki poradnikowe, ale chciałam poznać też twórczość Pani Ani z innej strony. Z tej, z której jest znana niemal wszystkim, poprzez książki obyczajowe, życiowe, o kobietach i ich losach. Do wyboru mam naprawdę sporą ilość lektur, ale nie tak dawno z biblioteki przyniosłam Bluszcz. Od razu zaczęłam czytać. Już po kilku stronach wiedziałam, że będę chciała być w tym świecie codziennie. 

Jedyne czego mi szkoda to to, że mimo największych starań nie mogę już wycisnąć więcej czasu na czytanie. Tak czy inaczej, mimo codziennych przeszkód Bluszcz niedawno skończyłam, więc dzisiaj zapraszam na kilka słów mojej recenzji.

Bluszcz Anna H. Niemczynow - Moja recenzja


Anna H. Niemczynow rocznik 1982, pisarka od 2017 roku. Czując wewnętrzną potrzebę napisania powieści wydała swoją pierwszą (W maratonie życia) pracując jeszcze na pełnym etacie. Jak sama wspomina w Cichych Cudach nie było jej lekko, ale nigdy się nie poddała. Teraz los jej to wynagrodził, a rozgłos na rynku wydawniczym przyniosły jej książki takie jak: 

  • Ciche Cuda,
  • Należy do mnie
  • Uśpione namiętności
  • Którędy do raju
  • Maleńka

O książce BLUSZCZ:

Ileż jest w stanie znieść matka, by stworzyć swoim dzieciom najlepszy dom? Julita chce takiego domu dla swoich pociech. Mimo, że już dawno nie chodzą do podstawówki ciągle stara się ich chronić. Pozwala się traktować w naprawdę nieprzyjemny sposób. Na co dzień trwająca w toksycznym związku, znosi upokorzenia i stara się wytrwać by dzieci miały rodzinę. Wydaje jej się, że one nie widzą tego jak ich matka jest traktowana. Każdego dnia tłamszona i karana o zło całego świata. Nie zna innego życia, a nauczona by dla małżeństwa znosić wszelkie niewygody stara się być dobrą żoną i matką. Najlepszą jaką potrafi. Nie widzi tego, że codziennie po trochu umiera. Nie zna innego życia, więc nie wie jak powinno wyglądać szczęśliwe małżeństwo. 

Julicie wydaje się, że jeśli będzie starała się jeszcze bardziej jej mąż w końcu się zmieni. On jednak na każdym możliwym kroku przypomina jej jak strasznie zniszczyła mu życie, jak źle wychowała dzieci, jak źle ugotowała obiad i jaki bałagan ma w domu. 

Z pozoru "normalna" rodzina wybiera się na wakacje, ale nie takie, które zaplanowali wszyscy, a takie, które zaplanował Gerard. Wyjeżdżają do rodziny na południe Polski. W ciasnocie małego samochodu jadą 13 godzin. Julita mimo, że całą noc gotowała konfitury, które mieli zabrać dla bratanka Gerarda, nie może zmrużyć nawet oczu, ponieważ jej mąż ciągle jej wmawia, że jeśli będą mieli wypadek to będzie to z jej winy, gdyż go nie zabawiała rozmową. Na miejscu mąż tyran zmienia się w anioła, którego zna rodzina. Zupełnie nie spodziewają się tego jaki jest naprawdę. Wakacje mijają w względnie przyjemnej atmosferze, jednak w pewnym momencie dochodzi do niewyobrażalnej tragedii, która zapoczątkuje zmiany w rodzinie Snarskich. 

Mimo złego Julita chce wybaczyć mężowi i stara się "naprawić" ich małżeństwo. Nie potrafi uwolnić się od kogoś z kim żyła tyle lat. Potrzeba czasu by wszystko do niej dotarło, by przetarła oczy i w końcu przejrzała co straciła przez te wszystkie lata swojego małżeństwa. Czy zdoła odnaleźć siłę w sobie by odrodzić na nowo?

 



Kilka słów ode mnie:

Na samym początku byłam nieco wściekła na Julitę za to jak pozwala się traktować. W jaki sposób potrafi przyjmować każdą obelgę. Zawsze ze zwieszoną głową. Cały czas wmawiając sobie, że jeśli postara się jeszcze bardziej to wszystko się ułoży, ale niestety była w błędzie. Im bardziej ją poznawałam tym bardziej rozumiałam, bardziej jej współczułam i czekałam aż to co ma zrozumieć do niej przyjdzie. Wszystko do nas przychodzi w odpowiednim czasie, w odpowiednim momencie. Czytając jej wątpliwości zaczynałam rozumieć i kibicowałam jej w tej trudnej drodze. Żyjąc z kimś przez tyle lat, nie mając porównania to tego by być inaczej traktowanym, współczułam jej. Jej życie potoczyło się w niedobrą stronę. Jednak czy to nie my jesteśmy kowalami swojego losu? 

Bohaterka będąc małą dziewczynką została mocno przesiąknięta różnymi, można by powiedzieć przesądami, naukami przez swoją babcię. Tak bardzo weszło jej to w życie, że przez to źle je poprowadziła. Bała się, że zostanie ukarana. Wiek czterdziestoletni to nie koniec życia to dopiero początek, lepsza połowa. Właśnie w takim momencie Julita postanowiła zmienić swoje życie. Docierała do wniosków bardzo powoli, ale miała obok siebie cudowne oparcie. Tym oparciem była jej wieloletnia przyjaciółka z dzieciństwa. 

Przyjaźń jaka tutaj została pokazana między tymi dwiema kobietami wywołała we mnie uczucie zazdrości. Jak ja bym chciała mieć kogoś takiego do kogo zawsze można biec i się wypłakać, kto przygarnie cię pod swój dach w najgorszym momencie twojego życia. Zaopiekuje się tobą i twoimi dziećmi. Będzie dawała drogowskazy, rady i nauki, ale nie zniechęci się jeśli ty nie będziesz ich chciała. Będzie czekała aż sama zrozumiesz. Taka przyjaciółka, która przyjmie wszystko, a swoje rozterki zostawi dla siebie. 

Po jakimś czasie, kiedy Julita będzie się otwierała na zmianę zauważy przyjaciółkę, która również jej potrzebuje. Dokładnie w takim momencie, kiedy będzie jej to potrzebne. Kobiety wspaniale się uzupełniają, dają sobie przestrzeń, wsparcie i miłość, która nie zdarza się często. Rozmowy nie są o niczym, nie o praniu i o tym czego nie udało mi się dziś posprzątać, a o duchowości i o sensie życia. Naprawdę zazdrościłam im tej relacji, ale też kibicowałam i trzymałam kciuki za to by wszystko dobrze się skończyło. 

Nie tylko o toksycznym małżeństwie i przyjaźni jest w książce Bluszcz. Poruszany jest też temat rodzicielstwa. O tym jakie czasami jest trudne, o tym, że my jako rodzice, jako matki możemy nieco przeoczyć moment, w którym nasze dzieci potrzebują nas najbardziej. Zaślepione swoimi problemami możemy nie zauważyć tego, że coś się dzieje, coś niedobrego. Na szczęście dobry Bóg, opatrzność czuwa nad matkami, które zbłądziły. Te, które chcą to naprawić, tak kieruje losem by wyprowadzić zbłąkane dusze na dobrą drogę. 

Autorka porusza w lekturze wątek rodzicielstwa, homoseksualizmu, ale też wątek starości. Tej trudnej, wymagającej opieki. Być może każdego z nas czeka podobna, ale nie każdy będzie miał możliwość otoczenia się dobrymi ludźmi.

Biorąc do ręki lekturę i zaczynając czytać byłam przekonana, że z tego złego małżeństwa uratuje Julitę Książę na białym koniu. Jakże mocno się pomyliłam. Nie ma tu romansu. Jest tęsknota za miłością, ale jest też długa droga przez którą musi przejść bohaterka. Droga przemiany, odkrywania życia na nowo. Szukania szczęścia w sobie, a nie wokół. Z ogromną przyjemnością towarzyszyłam Julicie w tej drodze. Z niecierpliwością czekałam aż zrozumie to co dla mnie było oczywiste, a dla niej nowe. Czekałam aż otworzy się na ten piękny świat i zrozumie co ją ominęło. Bohaterka stała mi się bardzo bliska. Czekałam na chwile, kiedy będę mogła znowu zatopić się w tej historii. To książka o życiu, które czasami nas zaskakuje tak bardzo, że aż nie możemy złapać tchu. Mimo, że autorka napisała iż jest to opowieść fikcyjna, wymyślona to myślę, że wszystko co tutaj jest opisane mogłoby się zdarzyć w prawdziwym życiu. 

To moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki jako lekturą obyczajową. Czuję, że poznaję ją coraz bardziej i coraz bardziej podoba mi się język jakim przemawia do nas jako do czytelników. Z przyjemnością zatopię się w kolejnej historii napisanej przez Panią Annę. 

Jeśli szukacie emocji na kartach książki, tej matczynej, tej przyjacielskiej i tej do siebie to ogromnie Wam polecam Bluszcz. To była bardzo ciekawa i przyjemna przygoda. Cieszę się, że mogłam poznać Julitę i jej rodzinę. 

 



Książka wypożyczona z biblioteki


#domowyklimacik #domowyklimacikblog #domowyklimacikpoleca #domowyklimacikczyta

Komentarze

  1. Czytałam w pierwszym wydaniu. To bardzo poruszająca i piękna książka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ania potrafi swoimi książkami dotknąć ludzkiej duszy. Uwielbiam jej powieści.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ładna okładka, lubię motyw kwiatowy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię książki tej autorki, więc i tę chętnie poznam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bluszcz czytałam i mi się podobała, ale tematyka ciężka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Książki Pani Ani cieszą się u nas w bibliotece popularnością :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Copyright © Domowy Klimacik